Gość
|
Wysłany: Śro 22:44, 31 Mar 2010 Temat postu: Rori |
|
|
<wersja próbna>
Powoli opadające liście drzew wyścielały pobojowisko. Tonąc we krwi przybierały dziwną barwę. Pustka, którą ujrzec można było w oczach poległych była przerażająca. Lecz niemy krzyk i łzy poświęcone były bratu. Mój jedyny brat został zamordowany. Nie czuję nóg i rak…i całej siebie. Powoli ogarnia mnie mrok i gorycz. Lecz upadając coraz niżej dostrzegam malutki płomyk. Wystarczy tylko dmuchnąc a stanie się płomieniem. Płomieniem zemsty. Od małego szkolono mnie w szutce uzdrawiania, zielarstwa i władania bronią. Już teraz wiem jak zamierzam używać swoje umiejętności….
2 lata później….
Aaaaa – krzyk bólu rozdzierał nocny las otaczający Grzmiącą Rzekę.
Trzymajcie go mocno – szybko powiedziałam. Nie mogłam użyć zaklęcia leczniczego, kiedy ranny aquilończyk co chwile się ruszał i krzyczał z bólu. Jego odcięta dłoń wygląda paskudnie. Pityjskie gnidy smarują swoją broń jakąś trutką, która przyspiesza gnojenie się rany i sprawia, że szamańskie zaklęcia prawie nic nie dają. Cholera muszę coś zrobić inaczej zakażenie krwi może zabić biedaka. W oczach miałam wizerunek martwego ciała mojego brata. To dodało mi pewności, że to co robię jest słuszne i, że musze go uratować.
Zaczęłam na głos czytać zaklęcie. Rękę wojownika spowiła niebieska wstęga, który wchodziła w rane. Ranny już nie krzyczał, tylko ze zdumieniem przyglądał się rytuałowi. Nagle z rany zaczął wyciekać czarny śluz…trucizna opuszcza ciało. Udało mi się. Po chwili towarzysze zabrali rannego a ja udałam się do swego namiotu. W głowie cały czas myślałam o piktach. Przypominali mi o zbirach Atzela, którzy wymordowali sporo ludzi z rodzimego klanu Conarch. Wraz z vanirskimi najeźdźcami tworzyli potężne zagrożenie dla całej Cymerii. Tak samo jest z Piktami. Są dzicy i nieokiełznani niczym barbarzyńcy. Ich szamani rosną w siłe z dnia na dzień i niedługo aquilończycy padną pod ich naciskiem. Wtedy cała Aquilonie zaleje fala mordu i spustoszenia. Sama wiele nie zdziałam, nie mogę uleczyć każdego i wymordować w pojedynkę wszystkich piktów. Czas znaleźć kogoś kto mi pomoże w tym co robię. Musze wyruszyć do Tarantii w poszukiwaniu najemników albo wojowników, którzy z chęcią przeleją krew wraz ze mną.
2 dni później
Jednak sława Tarantii jako miasta bez zbrodni okazała się nieprawdziwa. Już od 20 minut śledzi mnie 5 zbirów. Jednak spacerowanie w środku nocy po mieście w poszukiwaniu jakiejś tawerny to nie najlepszy pomysł. Przyśpieszam. Skręcam w boczną uliczkę….cholera ślepy zaułek. Słyszę radosne odgłosy bandytów. Wchodzę do uliczki z nadzieją, że w ciasnej przestrzeni łatwiej będzie mi odpierać ich ataki. Frontowy atak będzie mogła przeprowadzić tylko dwójka z nich, ponieważ jest za ciasno. Szeptałam zaklęcie przywołujące duch niedźwiedzia wspierający podczas walki, kiedy usłyszałam zdławiony krzyk napastników. Dwóch padło ze strzałami przeszywającymi głowę, a pozostali siłowali się z ciężkozbrojną postacią orędująca tarcza i mieczem. Po chwili również padli….
Cdn w historiach Lori i Cath
jest to próbna wersja historii postaci Rori. Prosze oceniac i krytykowac. Proponowac zmiany itp. Czy taka forma odpowiada itp?
Z góry dziekuję (pisalem o 23 więc za błedy itp sorka ;P )
|
|